Początki w branży graficznej. Wywiad z Zuzą Polewicz
Zastanawiasz się, jak wyglądają początki w branży graficznej u kogoś, kto dziś prowadzi własne studio i z lekkością łączy branding, social media i… pole dance? A może po prostu chcesz zobaczyć, jak wygląda droga osoby, która – tak jak Ty być może teraz – zaczynała od digitalowych rysunków, kilku nieśmiałych projektów i totalnie intuicyjnego klikania w programach?
Poznaj Zuzę Polewicz – Absolwentkę Kursu Projektowania Graficznego w Akademii Projektowania, która kilka lat temu wpadła do branży trochę przez przypadek, a dziś z pełną świadomością buduje swoje jednoosobowe studio i idzie po więcej. I to jest właśnie historia, którą warto przeczytać! Tak więc zanurzmy się w rozmowę, która pokazuje, że rozwój w tej branży to mieszanka odwagi, intuicji, kilku momentów zwątpienia i wielu małych kroków do przodu.
Na początku powiedz proszę kilka słów o sobie
Kim jesteś i czym się zajmujesz?
Cześć! Jestem Zuzia, z wykształcenia jestem technikiem informatykiem, teraz jestem w trakcie studiów magisterskich na specjalizacji UX Design. Całkiem długi czas, bo przez prawie 4 lata pracowałam jako grafik komputerowy w agencji reklamowej, za co jestem niezmiernie wdzięczna, bo dostałam tę pracę z zerowym doświadczeniem i mogłam się w niej mocno rozwinąć i „wchłonąć” w branżę, dzięki czemu jestem tu, gdzie jestem.
Ale w końcu stwierdziłam, że pora na krok w przód — na początku 2025 rzuciłam etat i założyłam firmę! Aktualnie specjalizuje się w brandingu oraz od niedawna social mediach.
Na co dzień można mnie spotkać na sali trenującą pole dance i exotic dance a od kilkunastu tygodni na nowo próbuję polubić się z bieganiem — a nawet pojawiło się marzenie o starcie w triathlonie!

Jak wyglądały Twoje początki w branży graficznej?
Właściwie wszystko zaczęło się jakoś w czasach gimnazjum — przypadkiem trafiłam do klasy informatycznej (bo profil, do którego początkowo złożyłam papiery, nie otworzył się), gdzie miałam dużo znajomych zainteresowanych grami komputerowymi, co w pewnym stopniu przeniosło się na mnie, zaczęły mnie ciekawić wizualne w grach, samo programowanie, a że zawsze od dziecka dużo rysowałam, to przeniosłam się na rysowanie digitalowe, a później jakoś samoistnie przeszło to w nieśmiałe i rzadkie projektowanie graficzne np. layoutów na Twitcha.

Jaki był Twój pierwszy projekt, który wykonałaś?
O kurcze… to trudne pytanie — jeżeli chodzi o pierwszy projekt, to kompletnie nie pamiętam, ale strzelam, że był to właśnie jakiś layout na platformę streamingową, później chyba jakieś projekty wizytówek dla firmy, w której pracowałam przed maturą. Ale jeśli pytasz o taki „prawdziwy projekt” dla prawdziwego klienta — to była to rebranding mydlarni — współpraca marzenie, zresztą do dzisiaj mam z nimi kontakt, wspieramy się nawzajem i dalej pomagam im projektowo w rozwoju ich produktów.
Co Cię najbardziej zaskoczyło w pracy grafika – coś, czego się wcześniej nie spodziewałaś?
Jeżeli chodzi o pracę agencyjną — największa ściana, z jaką musiałam się zmierzyć to robienie projektów, które kompletnie mi się nie podobają „bo klient tak chce”. Nieważne było, że chciałam zaproponować coś innego, coś bardziej na czasie… Klient chciał tira? Miał tira. Klient chciał wizytówkę wyjętą z 2005 r.? Dostał taką właśnie wizytówkę. Nie ukrywam, że trochę podcinało to skrzydła kreatywności.

Jakie wyzwania napotkałaś na początku nauki grafiki? Jak sobie z nimi radziłaś?
Na pewno samo uczenie się oprogramowania było dla mnie trudne — ale trochę na własne życzenie — nie korzystałam raczej z tutoriali ani kursów, wszystkiego uczyłam się metodą prób i błędów (szczerze mówiąc, chyba dalej często tak mam). Dlatego, jak tylko zobaczyłam kurs Weroniki, to stwierdziłam, że to chyba znak z nieba, żeby w końcu uporządkować swoją wiedzę i nie korzystać z programów na chybił trafił.
Czy miałaś moment zwątpienia w trakcie nauki? Co pomogło Ci się nie poddać?
Tych momentów zwątpienia było całkiem sporo — najczęściej wtedy, gdy zaczynałam się porównywać do innych albo gdy zwyczajnie przytłaczały mnie inne rzeczy w życiu. Zdarzało się, że na chwilę odpuszczałam, ale ta grafika zawsze do mnie wracała. Po prostu podświadomie wszystko mówiło mi, że to jest to. Sam proces tworzenia i satysfakcja z efektu końcowego za każdym razem przypominały mi, dlaczego tak to lubię i chcę to robić dalej.
Dlaczego zdecydowałaś się na dołączenie do Kursu Projektowania Graficznego od podstaw?
Tak jak już wspominałam, byłam samoukiem, do wszystkiego, co umiałam, dochodziłam metodą prób i błędów, raczej bez kursów czy tutoriali — coś mi się spodobało, to siadałam i rozkminiałam jak można to odtworzyć po mojemu.
Pracowałam już wtedy jakiś czas jako grafik na etacie, ale tam też dochodziłam raczej do wszystkiego po omacku, bez konkretnego kierownictwa. To poniekąd działało, ale kiedy znalazłam informacje o kursie Weroniki, pomyślałam, że to może być właśnie szansa, żeby wszystko sobie poukładać na nowo w głowie, żeby ktoś mądrzejszy ode mnie powiedział mi, co robię nie tak. I okazało się, że to było właśnie to, czego w tamtej chwili potrzebowałam.

Czy miałaś wcześniej doświadczenie związane z grafiką, zanim zapisałaś się na to szkolenie? Czy zaczynałaś zupełnie od zera?
Nie zaczynałam całkowicie od zera — już wcześniej pracowałam jako grafik komputerowy w agencji reklamowej, więc miałam sporo praktyki, ale większość rzeczy robiłam raczej intuicyjnie. Uczyłam się wszystkiego sama, metodą prób i błędów, bez żadnych kursów czy tutoriali. Wiedziałam jak coś zrobić, ale często nie wiedziałam, dlaczego to działa — brakowało mi takiego uporządkowania wiedzy i solidnych podstaw teoretycznych. Dlatego właśnie zdecydowałam się na szkolenie — chciałam w końcu zrozumieć proces projektowy od A do Z i zobaczyć, jak robią to osoby z większym doświadczeniem.
Wiedziałam jak coś zrobić, ale często nie wiedziałam, dlaczego to działa — brakowało mi takiego uporządkowania wiedzy i solidnych podstaw teoretycznych. Dlatego właśnie zdecydowałam się na szkolenie — chciałam w końcu zrozumieć proces projektowy od A do Z i zobaczyć, jak robią to osoby z większym doświadczeniem.
Czy Kurs Projektowania pomógł Ci wystartować w branży graficznej i Twoim życiu zawodowym?
Zdecydowanie tak! To właśnie dzięki Weronice i rozmowie z nią 1:1 na spotkaniu mentoringowym dostałam pozytywnego kopa do działania! Od tamtej pory z lepszym bądź gorszym skutkiem, ale cały czas się rozwijam, począwszy od nieśmiałego tworzenia pierwszych projektów dla klientów na działalności nierejestrowanej, do rzucenia etatu i otworzenia własnego studia graficznego — to był po prostu strzał w 10! Wcześniej przed kursem miałam wiedzę, jakieś umiejętności, ale zdecydowanie był mi potrzebny głos Weroniki, że to, co robię, ma sens i warto cisnąć to dalej — a będą efekty.
Wcześniej przed kursem miałam wiedzę, jakieś umiejętności, ale zdecydowanie był mi potrzebny głos Weroniki, że to, co robię, ma sens i warto cisnąć to dalej — a będą efekty.
Który projekt był dla Ciebie największym wyzwaniem – i dlaczego?
Największym wyzwaniem był dla mnie projekt identyfikacji wizualnej dla projektantki stron internetowych. To była wyjątkowa realizacja, bo tworzyłam coś dla osoby z branży kreatywnej, która doskonale rozumie proces projektowy i sama zwraca uwagę na każdy detal. Automatycznie miałam wobec siebie dużo większe wymagania i bardzo zależało mi, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik — od strategii, przez kolorystykę, po finalne wdrożenie. To doświadczenie mocno mnie rozwinęło — nauczyło mnie większej uważności, planowania i trzymania się wizji mimo presji.
Jak wyglądało Twoje portfolio na początku w branży graficznej i jak prezentuje się dzisiaj?
To jest temat tabu… od początku do dzisiaj. Jakoś raz na rok udaje mi się zmusić do odświeżenia portfolio — jest to ewidentnie coś, czego nie lubię robić, mimo że wiem, jak bardzo potrzebne jest portfolio. Aktualnie jestem w trakcie tego corocznego żmudnego procesu — postawiłam sobie za deadline, skończyć je do końca roku… Także trzymajcie kciuki, żebym dotrzymała słowa, bo na razie zapowiada się, że to będzie moje najlepsze i najbardziej przemyślane portfolio!

Jak wygląda Twój dzień pracy?
Zazwyczaj zaczynam dzień spokojnie, bez pośpiechu — siadam do ogarniania spraw formalnych — maile, planowanie, komunikacja z klientami. Lubię mieć ten etap za sobą, żeby później móc skupić się już tylko na kreatywnej części pracy.
Do projektowania siadam raczej później — nie mam sztywnej godziny, ale najlepiej pracuje mi się w godzinach popołudniowych i wieczornych. Wtedy mam najwięcej pomysłów i flow, więc staram się wykorzystać ten czas maksymalnie. Po „porannym ogarnianiu” robię sobie przerwę — czasem krótszą, czasem dłuższą — a jak już usiądę do kreatywnej pracy, to ciężko mnie oderwać. Potrafię działać ciągiem przez kilka godzin, z ewentualnymi przerwami tylko na kawę albo coś do jedzenia. Pracuję głównie z domu, ale marzy mi się coworking od czasu do czasu — myślę, że fajnie byłoby na chwilę zmienić otoczenie i wpuścić trochę nowej energii w ten codzienny rytm.
Jakie umiejętności poza samym projektowaniem uważasz za istotne dla sukcesu w tej dziedzinie?
Zdecydowanie empatia. I to nie tylko w kontekście współpracy z klientem, ale też zrozumienia odbiorcy, dla którego projektujemy. Myślę, że bez niej ciężko stworzyć coś naprawdę trafnego i skutecznego. Empatia pomaga „wejść w buty” użytkownika, zobaczyć projekt jego oczami, a nie tylko przez pryzmat własnych estetycznych upodobań. Do tego bardzo przydaje się też w codziennej komunikacji — z klientami, współpracownikami, czy nawet samą sobą, kiedy coś nie idzie po myśli. Dzięki temu łatwiej zachować spokój oraz zrozumieć potrzeby drugiej strony i po prostu pracować w bardziej ludzkim tempie i klimacie.
Empatia pomaga „wejść w buty” użytkownika, zobaczyć projekt jego oczami, a nie tylko przez pryzmat własnych estetycznych upodobań. Do tego bardzo przydaje się też w codziennej komunikacji — z klientami, współpracownikami, czy nawet samą sobą, kiedy coś nie idzie po myśli.

Jak organizujesz sobie pracę i projekty? Masz jakieś sprawdzone metody lub narzędzia?
Z organizacją bywa u mnie różnie – nie jestem typem, który planuje wszystko, co do minuty. Raczej działam elastycznie i słucham siebie. Pomysły najczęściej dopadają mnie późnym wieczorem, więc to właśnie wtedy staram się usiąść do pracy kreatywnej, a formalności i „ogarniacze” zostawiam na wcześniejsze godziny. Na co dzień korzystam z Notion i Zencal, ale nie ukrywam — jestem też fanką oldschoolowych metod. Mój biurkowy kalendarz i milion małych karteczek to absolutne must-have!
Zanim zacznę pracę, wypisuję sobie listę to-do i staram się poukładać wszystko według priorytetów. Jak już wejdę w tryb działania, ciężko mnie oderwać — przerwy raczej nie istnieją. Najlepiej pracuje mi się w kompletnej ciszy, bez muzyki czy podcastów. Z klientami mam w miarę stały proces komunikacji, choć zawsze dostosowuję się do ich stylu. Dodatkowo często korzystam ze wspólnej tablicy na Pinterest, gdzie razem zbieramy inspiracje jeszcze przed etapem moodboardu.
No i tak, u mnie zdecydowanie króluje kreatywny chaos — choć marzy mi się kiedyś osiągnąć ten idealny poziom uporządkowania i work-life balance… na razie ciągle nad tym pracuję.
Czy coś zmieniło się w Twoim postrzeganiu samej siebie od czasu, gdy zaczęłaś projektować?
Na pewno czuję się dużo pewniejsza siebie i tego, co tworzę. Z czasem przyszło doświadczenie, samodzielne dochodzenie do różnych rzeczy i procesów, a do tego sporo pozytywnego feedbacku od klientów i innych designerów — to naprawdę buduje. Jednocześnie zyskałam też więcej pokory, obserwując świetnych projektantów i widząc, ile jeszcze można się nauczyć. No i chyba najbardziej – pokazałam sobie, że potrafię być odważna. Zrezygnowałam z bezpiecznego etatu i postanowiłam zawalczyć o siebie, co jeszcze jakiś czas temu wydawało mi się niemożliwe.
Pokazałam sobie, że potrafię być odważna. Zrezygnowałam z bezpiecznego etatu i postanowiłam zawalczyć o siebie, co jeszcze jakiś czas temu wydawało mi się niemożliwe.
Jakie są Twoje ulubione źródła inspiracji?
Najwięcej inspiracji czerpię z Pinteresta, LinkedIna i Instagrama — to trzy miejsca, które regularnie przeglądam, bo pozwalają mi być na bieżąco z tym, co dzieje się w branży i odkrywać nowe podejścia do projektowania. Ale tak naprawdę inspiracje łapię też poza ekranem — często właśnie wtedy, gdy oderwę się od biurka. Sport to dla mnie ogromne źródło świeżości — podczas treningów, biegania czy na zajęciach pole dance często przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły. Myślę, że to właśnie ten ruch i zmiana perspektywy pomagają mi patrzeć na projekty w nowy sposób.
Jaki jest Twój ulubiony typ projektów?
Zdecydowanie najbardziej lubię tworzyć identyfikacje wizualne. To projekty, w których można połączyć estetykę ze strategicznym myśleniem o marce — nie tylko stworzyć coś ładnego, ale przede wszystkim coś, co naprawdę działa i buduje odpowiednie skojarzenia. Lubię ten moment, kiedy wizualna strona zaczyna wynikać bezpośrednio z wartości, misji i charakteru marki — wtedy projekt nabiera prawdziwej głębi.
Na ten moment najczęściej współpracuję z małymi biznesami i markami osobistymi, ale nie chcę się zamykać w jednej niszy. Każdy projekt to dla mnie nowe wyzwanie, które pozwala spojrzeć na strategię i komunikację z innej perspektywy.
Jakie są Twoje sposoby na utrzymanie kreatywności?
U mnie to zdecydowanie sport — oderwanie się od biurka i przewietrzenie głowy działa cuda. Często pomaga mi też po prostu wyjście na spacer albo spotkania z ludźmi spoza branży, bo wtedy zupełnie inaczej patrzę na projekty. Inspiruje mnie też sztuka — lubię obserwować, jak inni twórcy wyrażają emocje i pomysły w swoich pracach.
Zdarza mi się też robić sobie taką małą „kwarantannę” z projektem — odkładam go na kilka dni, żeby nabrać dystansu. Staram się nie przeciągać tego zbyt długo, ale zazwyczaj właśnie te kilka dni wystarczy, żeby wrócić z nowym spojrzeniem i świeżą głową.
Z jakiego projektu jesteś dziś najbardziej dumna i dlaczego?
Zdecydowanie z projektu identyfikacji wizualnej dla Krasta — burgerowni z Wrocławia. To była realizacja, w której uważam, że naprawdę udało mi się oddać charakter marki i właścicieli — ich energię, luz i odrobinę zadziorności. Najwięcej frajdy miałam przy tworzeniu naszego Gangu Smashaków, bo to oni nadali całemu projektowi osobowość i humor.
To był też mój pierwszy projekt dla branży gastro, pierwsze stworzenie brand heroes i współpraca z lokalną marką, więc mogłam zobaczyć efekty swojej pracy na żywo podczas oficjalnego otwarcia. Do dziś dostaję sporo pozytywnego feedbacku na temat tej realizacji, co tylko utwierdza mnie, że cała energia włożona w ten projekt naprawdę się opłaciła.

Czy masz rady lub wskazówki dla osób, które również rozważają naukę grafiki od podstaw i działanie w tej branży?
Tworzyć, tworzyć i jeszcze raz tworzyć. Te rzeczy do szuflady to największa frajda i największe pole do nauki. Robić tych passion projektów mnóstwo, dopóki tylko ma się na to czas i przestrzeń — bo później może tego po prostu zabraknąć.
Twoje plany na najbliższą przyszłość to…
Na pewno chcę dalej rozwijać swoją firmę i może poszerzyć ofertę o projektowanie stron internetowych — to kierunek, który coraz bardziej mnie ciekawi i w którym widzę duży potencjał.
Poza tym chciałabym poznawać więcej inspirujących osób z branży, wymieniać się doświadczeniem i po prostu uczyć się od innych. Nie wykluczam też dołączenia w przyszłości do studia projektowego, żeby móc czerpać wiedzę oraz praktykę od świetnych ludzi z polskiej sceny kreatywnej i uczestniczyć w większych projektach.
Bardzo dziękuję Zuza za wzięcie udziału w wywiadzie i podzielenie się jak wyglądały Twoje początki w branży graficznej!
Chcesz pójść śladem Zuzy i zacząć tworzyć profesjonalnie projekty? Zapisz się na listę oczekujących i nie przegap startu kolejnej edycji Kursu Projektowania Graficznego. 💾

Kocha marki z charakterem, kreatywny chaos i moment, gdy wizja w głowie zaczyna żyć na ekranie – a najlepsze pomysły wpadają jej do głowy wtedy, gdy jest w ruchu (dosłownie i w przenośni).
Dodaj komentarz